Pasztet z cukinii

Kolejny przepis (a miał być blog wyłącznie o naszym domu - chyba się wciągnęłam :D)

Tym razem na pasztet z cukinii. Nawet najwięksi sceptycy (czyt. mój dziadek :D) uznali go za przepyszną alternatywę na kanapkę, na ciepło i na zimno :-)
Ale.... ad rem!

Czego potrzebujemy?


-sporej cukinii (tak, właśnie dlatego ja użyłam kabaczka :D a tak serio - nie ma znaczenia, czy kabaczek, czy cukinia) - ma nam z niej wyjść 3 szklanki odciśniętego miąższu
-2 dużych lub 3 mniejszych marchewek
-sporej cebuli
-4 jaj
-25dag sera żółtego
-3/4 szklanki mąki pszennej
-2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
-1/4 szklanki oleju
-przypraw: soli, pieprzu, majeranku i lubczyku (oczywiście świeże zioła jak najbardziej również moga być)

Zaczynamy od obrania cukinii (lub kabaczka ;-) )


Prace niebezpieczne od momentu przygody z gruszkami w naszym domu wykonuje TŻ :D


Cukinię (lub kabaczka ;-) ) wypestkowujemy dokładnie - chodzi nie tylko o pestki, ale tez o tą gąbczastą część miąższu, którą są one otoczone.


I kroimy - by ułatwić sobie tarkowanie.



Ja jestem leń i nie lubię bezsensownych prac w kuchni, więc zamiast ścierać kabaczka na ręcznej tarce mam specjalne trące przystawki do maszynki do mielenia mięsa :-) Cudo, po prostu cudo i bardzo mocno polecam - ułatwia i przyspiesza wiele prac.


Po starkowaniu kabaczka odsączamy sok - wbrew pozorom jest go dość sporo. Ja w tym celu zakrywam miskę talerzem i po prostu sok odlewam, ale każda metoda prowadząca do tego celu jest oczywiście dobra :D


Następna w kolejce jest marchewka, którą obieramy...


...a następnie tarkujemy na tej samej tarce, co kabaczka (lub cukinię ;-) ).


Dodajemy 3/4 szklanki mąki pszennej...


...2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej....


i 1/4 szklanki oleju. Z tym olejem to jest taka sprawa, że jeśli zamarzy Wam się (tak jak mojej babci ;-) ) dodać do pasztetu np. pokrojony w kostkę boczek, to oleju dodajcie minimalnie - żeby nie było za tłuste.


Tarkujemy ser (oczywiście nie tak drobno jak kabaczka czy marchewkę ;) normalnie, tak jak ser)


I kroimy cebulę. Nie dajcie się zmylić - nie w półplasterki, w drobną kostkę (ze względu na rany wojenne ;-) łatwiej mi było najpierw pokroić w półplasterki a potem dopiero posiekać na drobno).


Cebulkę musimy zeszklić - użyjcie niewiele tłuszczu. Jeśli macie patelnię, która przypali cebulę przy małej ilości oleju, to pamiętajcie by cebule do pasztetu dodać bez tłuszczu z patelni - żeby nie było za tłusto.


W międzyczasie do pasztetu dodajemy 4 całe jaja.


I doprawiamy - do smaku solą, pieprzem...


...majerankiem...


...i lubczykiem. Nie miałam niestety świeżych ziół, musiały więc polecieć te z torebek.


Gdy dorzucimy również cebulę następuje moment najprzyjemniejszy (też to lubicie? :D) - mieszanie pasztetu. Koniecznie ręką!!! A nie łyżką - będzie na pewno gładziutki...


...tak jak ten :-) Szczególne zagrożenie powstania grudek stwarza mąka ziemniaczana, więc trzeba dokładnie porozcierać masę między palcami.


No i teraz już standard: pasztetową foremkę smarujemy tłuszczem...


...i wysypujemy bułką tartą (lub kaszą manną - również świetnie się sprawdzi).


Zostało nam już tylko przelać pasztet do formy...


I włożyć do piekarnika. Pieczemy w 180°C, nie powiem Wam ile - to zależy od Waszych piekarników. Warto trzymać rękę na pulsie i kontrolować sytuację - gdy będzie brązowiutki z wierzchu, możemy dziubnąć patyczkiem :-)


A potem pozostaje już tylko poczekać, aż wystygnie (najtrudniejsze!) i można zajadać :-)



Smacznego! :-)

14 komentarzy:

  1. Chyba lubicie kucharzyc ;) ale zajadac sie potem takimi przysmakami i to zdrowymi, to sama przyjemnosc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię nawet bardzo... TŻ średnio i jeśli już, to tylko ze mna ;-) Wszystko mój facet w domu potrafi zrobic, tylko to gotowanie mu nie leży... :D

      Usuń
  2. Pysznie wygląda :) Ja robiłam kiedyś pasztet z selera też był wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z selera nie próbowałam (ale za rok bedą własne selery, to pewnie i do tego dojdziemy :D), ale ten jest naprawdę super :)

      Usuń
  3. tak tak! dokładnie wiem o czym mówisz:) ostatnio moja mama taki robiła i wyszedł przepyszny! :))) na początku nie mogłam uwierzyć: jak pasztet bez mięsa? a jednak!
    jak dla mnie rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy (łącznie ze mną :D) byli sceptyczni, ale to chyba będzie jedno z naszych ulubionych cukiniowych dań :-)

      Usuń
  4. Ledwie doszłam do końca przepisu, bo w trakcie czytania przepisu i oglądania tych fantastycznych zdjęć już bym do warzywnika pobiegła po cukinię - ale jak wczoraj patrzyłam to jeszcze za mała ;) -
    Jestem pod wrażeniem zdjęć! - patrzyłam na nie z ogromną przyjemnością.
    Pozdrawiam serdecznie Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia Autorstwa TŻta - jak masz cheć obejrzeć wiecej, to zapraszam na jego stronę www.photomatic.pl :-)

      Usuń
  5. WoW super przepis i cudne fotki zgadzm sie z przedmowcami :))))

    buziak i zapraszam do siebie w odwiedzinki :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialna relacja - pieknie pokazany przepis:))
    sama naprawlam ogromnej checi na niego:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Elegancki opatruneczek ;) I nie wiem jak Ci się to udało, że do końca pracy pozostał sterylnie czysty :D A co do pasztetu, to patrz - akurat wczoraj zerwałam taką jedną wyrośniętą cukinię u siebie. I to pezpestkowiec jakiś się okazał, więc i miąższu więcej. Muszę tylko pamiętać o marchewkach w sklepie dzisiaj. Tak się złożyło, że mam dostęp do piekarnika dzisiaj, więc hulaj dusza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak :D Pracowałam 9 palcami :D

      Pasztet polecam i czekam na relację, jak wyszedł i jak smakował! :)

      Usuń
  8. świetny blog i cudne zdjęcia, czuję, że zostanę na dłużej...;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :-)